W najbliższą niedzielę 12 września o godz. 12:00 w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie-Wilanowie odbędzie się uroczystość beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Róży Marii Czackiej. Podczas uroczystości Ojca Świętego będzie reprezentował kard. Marcello Semeraro, prefekt Kongregacji do Spraw Kanonizacyjnych. W koncelebrze Mszy św. pod przewodnictwem Legata Papieskiego udział wezmą zaproszeni przewodniczący episkopatów Europy, członkowie Konferencji Episkopatu Polski oraz przedstawiciele duchownych z poszczególnych diecezji w Polsce. W uroczystości będą także uczestniczyły reprezentacje zakonów oraz reprezentanci wiernych świeckich z poszczególnych diecezji. Relację z uroczystości przeprowadzi telewizja publiczna w programach TVP 1 i TVP Polonia oraz Telewizja Trwam. Z woli papieża Franciszka uroczystość będzie mieć charakter skromny i godny. Godny, gdyż dotyczy Prymasa Tysiąclecia, jednej z najważniejszych postaci w historii Kościoła w Polsce i Kościoła Powszechnego XX wieku, skromny – gdyż oprawa uroczystości musi – także w wymiarze symbolu – odpowiadać czasom pandemii i jej konsekwencjom w wymiarze duchowym, społecznym, ekonomicznym i sanitarnym. Wspólna beatyfikacja uzasadniona jest przede wszystkim faktem, iż przez lata obu przyszłych błogosławionych łączyła duchowa więź, odkąd ich drogi splotły się w latach 20-tych XX wieku, a żywotna współpraca i wzajemna inspiracja trwały aż do śmierci matki Czackiej.
Postać Prymasa Tysiąclecia, kardynała Stefana Wyszyńskiego jest wszystkim doskonale znana. Kardynał Stefan Wyszyński (ur. 03.08.1901 r. w Zuzeli – zm. 28.05.1981 r. w Warszawie) kierował Kościołem rzymskokatolickim w najtrudniejszym okresie stalinizmu, w czasie brutalnych represji, prześladowań, strajków i zrywów Polaków. Był moralnym oparciem dla milionów rodaków, broniąc wiary, tradycji, tożsamości i praw człowieka. Był autorytetem, ale przede wszystkim mądrym i dobrym człowiekiem. Jego wielki autorytet wyrastał nie z abstrakcji, ale z codzienności i rzeczywistości. Był człowiekiem odważnym, nieugiętym, prawdziwym i to człowiekiem, który kierował się ponad wszystko miłością. Często podkreślał potęgę miłości Boga do człowieka. Miłość ta jest bezwarunkowa, nieodwołalna, bez względu na to, jak bardzo człowiek może pobłądzić: „Gdy znajdę w sobie choć jeden akt miłości, już nie jestem nędzą. Choćby całe życie moje było jednym grzechem, ten jeden akt miłości oddaje mnie Bogu. Nie, nie jestem nędzą… jestem wielkością, bo miłuję. A miłość nie umiera. W rupieciarni mego życia znalazłem coś Bożego… To Bóg zagubił tę «przecenną perłę». Jestem tylko błotem! Ale w tym błocie Bóg zgubił perłę miłości”. W centrum nauczania i posługi Prymasa Tysiąclecia był człowiek, bo tylko człowiek jest nieśmiertelny, przerasta wszystko: rodzinę, każdą wspólnotę społeczną, naród. Tylko człowiek, skoro raz zaistniał, będzie żył zawsze. Nie był teoretykiem, uczył nie tylko słowem, ale przykładem życia. Rolę, jaką odegrał w naszych dziejach Kardynał Wyszyński najlepiej wyraził św. Jan Paweł II przy obejmowaniu pontyfikatu w dniu 23.10.1978 roku w słowach skierowanych do Prymasa Tysiąclecia: „Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego papieża Polaka, który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności, rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było twojej wiary, nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, twojej heroicznej nadziei, twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry – i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem”.
„Ona jedna widząca, a my wszyscy niewidomi” – tak o matce Elżbiecie Róży Marii Czackiej, która we wczesnej młodości straciła wzrok, mówił zmarły w opinii świętości ks. Aleksander Fedorowicz. Róża Maria Czacka (imię zakonne Elżbieta) urodziła się 22.10.1876 r. w Białej Cerkwi, w arystokratycznej rodzinie Feliksa Czackiego, herbu Świnka, i Zofii z Ledóchowskich. Z rodzinnego domu wyniosła znakomite wykształcenie i biegłą znajomość czterech języków obcych. Nad jej wychowaniem religijnym czuwała babka Pelagia z Sapiechów. Młoda Róża w stopniu niemal doskonałym opanowała grę na fortepianie, zaś dzięki ojcu nabyła znajomość spraw gospodarczych, co tak bardzo przydało się jej później. W wieku 22 lat spadła z konia podczas brania przeszkody i w związku z obciążeniem dziedzicznym zaczęła tracić wzrok. Pozbawiona złudzeń przez lekarzy na odzyskanie wzroku zajęła się losem niewidomych z Królestwa Polskiego. W dniu 19.11.1908 roku w pałacu Czackich w Warszawie założyła Towarzystwu Opieki nad Ociemniałymi w Królestwie Polskim, które miało przygotowywać ich do różnego rodzaju zawodów, aby mogli być użyteczni społecznie. Odziedziczywszy w 1909 roku po śmierci ojca majątek, przeznaczyła go na potrzeby niewidomych. W 1921 roku, na terenie dawnego folwarku w Laskach podarowanego jej przez rodzinę Daszewskich, ruszyła budowa Zakładu dla Ociemniałych. To tam znalazła miejsce szkoła dla niewidomych i warsztaty, prowadzone przez wspaniałych nauczycieli, oddanych idei matki Czackiej. W Laskach powstał też dom macierzysty Zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża, powołanego do pomocy niewidomym, istniejącego formalnie od 01.12.1918 roku. W czasie Powstania Warszawskiego w ośrodku w Laskach zorganizowano szpitale polowe, przechowywano broń, przekazywano informacje. Pod koniec lat 40-tych matka Czacka doznała jednak wylewu, po którym – częściowo sparaliżowana oddała kierownictwo zgromadzenia i Dzieła. Zmarła 15.05.1961 roku w Laskach. Ta bogato urodzona kobieta zrezygnowała ze wszystkiego dla innych, zaś własne cierpienie przekuła w służbę. Paradoksalnie zadawała kłam ewangelicznej maksymie, że niewidomy nie powinien prowadzić niewidomego. Bo oczami duszy matka Czacka widziała znakomicie, zaś sama dawała się prowadzić Chrystusowi. W pełni nie rozumiał tego nawet ks. Korniłowicz, który mówił: „Dopiero na sądzie Bożym zobaczymy jasno, jakimi to drogami Bóg Matkę prowadził, że z hrabianki Róży Czackiej, która mogła sobie żyć wygodnie i niezależnie, stała się Służebnicą Krzyża, służebnicą niewidomych”.